Kandydatka na ołtarze pochodzi z diecezji płockiej. Urodziła się 18 lipca 1863 r. w Cieszkach, należących do parafii w Lubowidzu. Ludwika wychowała się w wielodzietnej rodzinie, gdzie była szóstym z siedmiorga dzieci. Od dzieciństwa była wdrażana w obowiązki domowe, a przez to przygotowywana do samodzielności w dorosłym życiu. Matka Franciszka uczyła ją osobistego kontaktu z Bogiem oraz nabożeństwa do Matki Bożej pielgrzymując wraz z córką do pobliskiego sanktuarium w Żurominie. Ojciec Antoni, który często zmieniał pracę, a przez to wraz z rodziną zamieszkanie, był przykładem pracowitości i zatroskania o byt rodziny. Wielkim bólem dla 12-letniej Ludwiki była śmierć matki. Często odrywana od miejsca zamieszkania, została oderwana od najbliższej osoby, jaką była dla niej matka. Miejsce Franciszki zajęła w domu osiemnastoletnia macocha. W 17-tym roku życia Ludwika nakłaniana przez ojca do zamążpójścia wyjawiła swoje pragnienie poświęcenia życia Panu Bogu. Nie otrzymując zrozumienia od ojca postanowiła opuścić dom rodzinny. Zamieszkała w Mławie, gdzie prawdopodobnie przez 5 lat zarabiała na swoje utrzymanie jako krawcowa. Uczestnicząc w rekolekcjach w Zakroczymiu zetknęła się z o. Honoratem Koźmińskim, który pomógł jej rozeznać powołanie. W 1885 roku podjęła decyzję wstąpienia do tworzącego się Zgromadzenia Sług Jezusa, którego stała się czwartą członkinią. O fakcie tym przełożona tego zgromadzenia m. Eleonora Motylowska tak napisała: „W tym czasie przyjechała na rekolekcje z Mławy panienka zajmująca się szyciem – Ludwika Szczęsna. O. Honorat po skończonych rekolekcjach skierował ją do mnie. Z całą prostotą oświadczyła pragnienie służenia Bogu, wszystkie fraszki światowe służące do próżności spaliła i okazała gotowość pojechania ze mną, nawet nie dopytując się gdzie ją zawiozę. Podobała mi się niezmiernie jej szczerość, męstwo w zerwaniu ze światem i oddanie się Bogu; zabrałam ją ze sobą, choć nie miałam pojęcia, gdzie ją umieszczę”.
Ludwika Szczęsna odbywając swoją formację zakonną przez osiem lat, posługiwała w Warszawie, a potem w Lublinie, gdzie była przełożoną sióstr i kierowniczką pracowni krawieckiej, a w ukryciu przed władzami carskimi uczyła katechizmu dziewczęta, zwykle służące. Narażona w Lublinie na niebezpieczeństwo dekonspiracji zgromadzenia, a w konsekwencji na śmierć lub zsyłkę na Sybir, musiała opuścić Lublin. Władze zakonne w porozumieniu z o. Honoratem skierowały ją do Krakowa, gdyż w tym właśnie czasie wpłynęła prośba od ks. prof. Józefa Sebastiana Pelczara o przysłanie sióstr Sług Jezusa do pracy w przytulisku dla służących. Wiosną 1893 r. Ludwika z dwiema innymi siostrami wyjechała do Galicji, gdzie bezpiecznie mogła posługiwać wobec służących przejmując odpowiedzialność za to dzieło. W Krakowie dała się poznać jako osoba odpowiedzialna, pracowita, kochająca służące i miłująca Boga ponad wszystko. Będąc pod duchowym kierownictwem ks. Pelczara, stała się wkrótce jego najbliższą współpracownicą, bo już 15 kwietnia 1894 r. wspólnie założyli nową rodzinę zakonną – siostry sercanki. Ksiądz Pelczar tak o tym pisał: „Niech mi Bóg przebaczy tę śmiałość, bo dotąd założycielami zakonów byli ludzie święci, ale to mnie trochę wymawia, że w okolicznościach dziwnie się układających, widziałem wskazówkę woli Bożej”. Jako pierwsza sercanka Ludwika przyjęła imię s. Klara. Była pierwszą przełożoną zgromadzenia, którą siostry wspominają jako duchową matkę – pełną delikatności, pokory, zatroskaną o potrzeby sióstr, jak również służących, chorych, dzieci w ochronkach, do których posyłała pierwsze sercanki i którym osobiście służyła pomimo bardzo wielu obowiązków. Dając solidne podwaliny pod nowe zgromadzenie była zarazem stanowczą i wymagającą wychowawczynią dla wstępujących kandydatek, ucząc je miłości do Serca Jezusowego i ofiarnej miłości do drugiego człowieka, bo jak pisała w medytacji: „miłość Boga i bliźniego to jedno”.
Pomimo słabego zdrowia i choroby nowotworowej, otworzyła prawie 30 domów zakonnych; niektóre istniały krótko, dla doraźnej potrzeby, inne funkcjonują do dziś, np. w Krakowie, Zakopanem, Przemyślu. Matka Klara zmarła 7 lutego 1916 r. w Krakowie, w opinii świętości; miała 53 lata. Zgromadzenie liczyło już wówczas ponad 120 sióstr i było zatwierdzone przez Stolicę Apostolską. Postawę sł. B. Klary, bp Józef Sebastian, dziś święty, tak podsumował: „Sprawy te wymagały niemałego trudu, bo trzeba było nie tylko napisać ustawy, instrukcje i Rozmyślania o życiu zakonnym, nie tylko miewać często nauki i dawać rekolekcje, ale konferować codziennie po parę godzin to z przełożoną (matką Klarą Szczęsną), to z kandydatkami i zajmować się tysiącznymi interesami duchowej i materialnej natury. (…) Z drugiej strony cnoty i poświęcenia się niektórych sióstr, a zwłaszcza ich przełożonej Matki Klary Szczęsnej, która po Bożemu i w ścisłej harmonii ze mną zgromadzeniu przewodniczyła, były dla mnie słodką nader pociechą”.