Chrześcijanin bez Maryi i Kościoła jest sierotą

„Kiedy jakiś chrześcijanin mówi mi, nie że nie kocha Maryi, ale że mu na Niej nie zależy, że się do Niej nie modli, to bardzo mnie to zasmuca – powiedział Franciszek. – Pamiętam, że kiedy przed 40 laty byłem w Belgii na pewnym kongresie, spotkałem tam parę katechetów, profesorów uniwersyteckich, którzy mieli dzieci, piękną rodzinę i pięknie mówili o Chrystusie. W pewnym momencie zapytałem: «A nabożeństwo do Maryi?» «My ten etap mamy już za sobą. Tak dobrze znamy Jezusa Chrystusa, że nie potrzebujemy Maryi». I pomyślałem wtedy: «biedne sieroty». Tak. Chrześcijanin bez Maryi jest sierotą. Podobnie jak chrześcijanin bez Kościoła. Chrześcijanin potrzebuje obu tych Matek, obu Dziewic: Kościoła i Maryi. Aby zrobić test zdrowego powołania chrześcijańskiego, trzeba się zapytać o relację z tymi dwiema Matkami. I nie jest to jakaś dewocja, to teologia w najczystszej postaci. Jaka jest moja relacja z Kościołem, moją matką Kościołem, świętą matką Kościołem hierarchicznym? I jaka jest relacja z Maryją, która jest moją mamą?”

Młodym, którzy rozeznają swoje powołanie Papież wskazał też na potrzebę podejmowania decyzji ostatecznych.

„Dla nas jest to bardzo ważne, bo żyjemy w kulturze tymczasowości: «zgoda, ale tylko na pewien czas, potem już coś innego». «A pobieracie się?» «Tak, dopóki trwa miłość». Potem każdy wraca do swego domu i zaczyna od początku…. Pewien biskup opowiadał mi o młodym człowieku, dobrze wykształconym, który powiedział: «chciałbym zostać księdzem, ale tylko na dziesięć lat». Tak, to jest tymczasowość. Boimy się decyzji ostatecznych. Lecz by wybrać powołanie, jakiekolwiek, stan życia, małżeństwo, życie konsekrowane, kapłaństwo, trzeba dokonywać wyboru w tej ostatecznej perspektywie. Temu sprzeciwia się kultura tymczasowości. Jest to element kultury, w której przyszło nam żyć. Musimy w niej żyć i pokonać ją” – powiedział Ojciec Święty.