Papież przestrzega zakony przed „pokusą przetrwania”

Wskazał, że pokusa przetrwania odbiera moc zakonnym charyzmatom, a także przemienia osoby konsekrowane w aktywistów wiary i "specjalistów od sacrum".

 

Odwołując się do kantyku Symeona z Ewangelii wg św. Łukasza, papież zauważył, że odziedziczyliśmy go od naszych ojców. – Jesteśmy dziedzicami marzeń naszych ojców, spadkobiercami nadziei, która nie zawiodła naszych matek i ojców założycieli, naszych starszych braci. Jesteśmy dziedzicami naszych starców, którzy mieli odwagę marzyć. I tak jak oni, chcemy też dzisiaj śpiewać: Bóg nie wprowadza w błąd, nadzieja w Nim pokładana nie zawodzi. Bóg przychodzi, aby spotkać swój lud – stwierdził papież.

Zauważył, że trzeba "dobrze przyjąć marzenie naszych ojców, aby móc dziś prorokować i na nowo odnaleźć to, co niegdyś rozpaliło nasze serce". Potrzebna jest "odwaga, aby zrealizować proroczo to marzenie". Według Franciszka "taka postawa uczyni nas płodnymi, ale przede wszystkim zachowa od pewnej pokusy, która może uczynić nasze życie konsekrowane bezpłodnym: pokusy przetrwania. Pewnego zła, które może stopniowo zagościć w nas, w naszych wspólnotach".

– Postawa przetrwania sprawia, że stajemy się reakcyjnymi, lękliwymi, zamyka nas powoli i po cichu w naszych domach i w naszych schematach. Przenosi nas z powrotem ku chwalebnym czynom – ale minionym – które zamiast wzbudzić proroczą kreatywność, zrodzoną z marzeń naszych założycieli, poszukuje skrótów, aby uciec od wyzwań pukających dziś do naszych drzwi. Psychologia przetrwania odbiera moc naszym charyzmatom, ponieważ prowadzi nas do "oswojenia się z nimi", aby uczynić je "w zasięgu ręki", ale pozbawiając ich tej siły twórczej, którą zapoczątkowują. Sprawia, że wolimy chronić przestrzenie, budynki lub struktury, bardziej niż umożliwić nowe procesy. Pokusa przetrwania sprawia, że zapominamy o łasce, przemienia nas w zawodowców od sacrum, ale nie w ojców, matki i braci nadziei, do której prorokowania zostaliśmy powołani. Ten klimat przetrwania wysusza serce naszych staruszków, pozbawiając ich zdolności do marzeń i tym samym pozbawia płodności proroctwo, do którego głoszenia i realizowania powołani są najmłodsi. Mówiąc najprościej, pokusa przetrwania zamienia w niebezpieczeństwo, zagrożenie, tragedię to, co Pan nam przedstawia, jako sposobność do misji – analizował Ojciec Święty, dodając, że "taka postawa nie jest właściwa jedynie życiu konsekrowanemu".

Podkreślił, że od postawy przetrwania może nas ocalić tylko umieszczenie Jezusa tam, gdzie powinien przebywać: pośród swego ludu. Tylko to może nam przywrócić radość i nadzieję, tylko to uczyni nasze życie owocnym i utrzyma nasze serce przy życiu.

Zauważył, że w obliczu "przeżywanej przez nas transformacji wielokulturowej", konsekrowani mężczyźni i kobiety muszą wraz z Jezusem być włączeni w centrum tych wielkich przemian. Ich misją, zgodnie z konkretnym charyzmatem, jest bycie "zaczynem tego konkretnego ciasta". – Z pewnością może być lepsza "mąka", ale Pan nas zaprosił, abyśmy byli zaczynem tu i teraz, z nasuwającymi się wyzwaniami. Nie z postawą obronną, nie poruszeni naszymi lękami, ale z rękoma na pługu, starając się, aby wzrosło ziarno wiele razy zasiane pośród kąkolu – tłumaczył papież.

Wskazał, że "umieszczenie Jezusa pośród swego ludu oznacza posiadanie serca kontemplacyjnego, zdolnego do rozpoznania, jak Bóg podąża drogami naszych miast, naszych krajów, naszych dzielnic. Umieszczenie Jezusa pośród swego ludu oznacza branie na siebie i pragnienie pomocy w niesieniu krzyża naszych braci. To chęć dotknięcia ran Jezusa w ranach świata poranionego, tęskniącego i błagającego o wskrzeszenie".

– Wraz z Jezusem stanąć pośród swego ludu! Nie jako aktywiści wiary, ale jako mężczyźni i kobiety, którzy nieustannie otrzymują przebaczenie, mężczyźni i kobiety namaszczeni w chrzcie, aby dzielić się tym namaszczeniem i pocieszeniem Boga z innymi. Stanąć wraz z Jezusem pośród swego ludu, bo "stajemy przed wyzwaniem, by odkryć i przekazać «mistykę» życia razem, wymieszania się, spotkania, wzięcia za rękę, uczestnictwa w tej nieco chaotycznej masie, która [z Bogiem] może zamienić się w prawdziwe doświadczenie braterstwa, w solidarną karawanę, w święte pielgrzymowanie" – zachęcał Ojciec Święty.

Podkreślił, że wyjście poza siebie, by przyłączyć się do innych przemienia "nasze życie i naszą nadzieję w pieśń uwielbienia". – Ale możemy tak uczynić tylko wtedy, gdy przejmiemy marzenia naszych starców i przekształcimy je w proroctwo – zaznaczył papież.

– Towarzyszmy Jezusowi w spotkaniu ze swoim ludem, żeby być pośród Jego ludu. Nie w narzekaniu czy niepokoju tych, którzy zapomnieli prorokować, bo nie wzięli na siebie marzeń swoich ojców, ale w chwale i pokoju ducha; nie we wzburzeniu, ale w cierpliwości tych, którzy pokładają ufność w Duchu Świętym, Panu marzeń i proroctwa. W ten sposób dzielimy się tym, co do nas należy: śpiewem rodzącym się z nadziei – zakończył Franciszek.