Zrobiłeś to po cichu, bez poklasku. Bo tak chciał Bóg – mówiła na zakończenie mszy św. pogrzebowej, żegnając swojego brata, pani Małgorzata. Szczecin pożegnał w sobotę duszpasterza akademickiego, opiekuna wspólnot neokatechumenalnych, ks. Piotra Leśniaka, który zmarł 8 stycznia.
Uroczystościom pogrzebowym, najpierw przy w parafii św. Ottona (gdzie ostatnio posługiwał ks. Leśniak), a potem przy grobowcu kapłańskim na Cmentarzu Centralnym, przewodniczył biskup Henryk Wejman.
Do kościoła przyszli przyjaciele, znajomi, ale też wierni, którzy poznali kapłana w ostatniej parafii. – Nie mogę mówić, bo strasznie to przeżyłam. Schola dla dzieci, dla dorosłych. To wszystko On – mówiła łamiącym się głosem parafianka. Ktoś inny mówił, że zmarły przyciągał do Pana Jezusa, swoją postawą i głównie swoją wiarą.
– Kochałeś być księdzem, nie dla siebie, nie dla swojej chwały, ale dla ludzi – mówił ks. Jan Prątnicki, kolega z jednego rocznika. – Zależało Ci na nich, walczyłeś o nich. Kochałeś ich, a oni w prostej odpowiedzi kochali Ciebie – dodał.
Siostra – Małgorzata przyznała, że odejście brata „przyjmuje z szacunkiem i pokorą”. – Moje wspomnienie o Tobie sięga dawnych lat, jak z niepewnością mówiłeś o swoim powołaniu. Pamiętam Twoje Pismo Święte usłane różami w miejscach, gdzie Bóg mówił do Ciebie: Pójdź za Mną. I zamiast na Akademię Sztuk Pięknych, poszedłeś do seminarium. Dzisiaj, mogę z całym przekonaniem powiedzieć, że kapłaństwo było Twoim życiem, Twoim spełnieniem i Twoją miłością – powiedziała.
Ks. Piotr Leśniak miał 54 lata, od 29 lat był księdzem. Świetnie współpracował z młodzieżą, tworzył scholę, miał talenty muzyczne, plastyczne. Wiele lat był duszpasterzem akademickim w szczecińskiej katedrze, był też m.in. misjonarzem w Irlandii na Drodze Neokatechumenalnej. W ostatnich dniach przed śmiercią zdiagnozowano u niego koronawirusa.