Czy można Boga kochać rano, w południe, wieczorem i nawet przez sen? Odpowiem, posługując się przykładami z Ewangelii.
Przychodzi poranek. Budzimy się. Miejmy świadomość, że Bóg nas budzi, otwiera nam oczy i wydaje polecenie, jak Jezus paralitykowi: „Wstań i chodź”. Nie możemy ociągać się, usprawiedliwiać, choćby była okropna pogoda, chlapał deszcz i pies wył za oknami. Mamy iść dalej na drodze swojego powołania. Jeśli tak przyjmujemy od Boga poranek, to na dzień dobry mówimy Mu, że Go kochamy.
Przychodzi południe. Niech nam się przypomni polecenie, jakie Jezus dał sługom w Kanie: „Napełnijcie stągwie wodą”. Napełnienie stągwi wodą jest obrazem nieznośnego trudu, jak trud ciągłego sprzątania mieszkania, zmywania naczyń, garnków, gotowania, uczenia dzieci, pracy w biurze, wszystkiego tego, co wydaje się bardzo trudne i beznadziejne. Jeżeli przyjmujemy wszystko ze świadomością, że Bóg tego od nas oczekuje, to i w południe mówimy Mu, że Go kochamy. A Bóg, który zmienił wodę w wino, naszemu trudowi, pozornie bezsensownemu, nada sens.
Przychodzi wieczór. Polecenie Jezusa: „Czuwajcie i módlcie się”. W czuwaniu kryją się ostrożność i nadzieja Ostrożność – żebym nie przegapił czegoś ważnego dla siebie; nadzieja – Bóg nawet o zmierzchu mojego życia może się mną posłużyć. Jeżeli czuję, że Bóg pragnie ode mnie trudu czuwania i modlitwy, to mówię Mu wieczorem, że Go kocham.
Przychodzi noc. Nie można bać się dnia następnego. Pan Jezus powiedział: „Nie bój się jutra, bo każdy dzień sam się o siebie troszczy. Nie bój się, ale wierz”. Jeżeli z wiarą przyjmujemy te słowo, to kochamy Boga nawet przez sen.
Możemy kochać Boga i rano, i w południe, i wieczorem, i przez sen. Jeżeli kochamy Boga na prawdę, to Jego przykazania nie są już przykazaniami, a radością, że można Mu dać to, czego od nas oczekuje.
Ks. Jan Twardowski