Trzy momenty dnia, które pozwolą ci „odpocząć z Jezusem”. Zwyczajna liturgia godzin

W ten prosty sposób pozwalamy, aby Boża obecność powoli i dyskretnie przemieniała nasze życie.

Z pewnością nie raz widzieliśmy księdza w konfesjonale wertującego grubą księgę brewiarza z kolorowymi zakładkami. Modlitwa psalmami w ten sposób jest często poza naszym zasięgiem. Jednak Ewangelia i rady świętych podpowiadają nam, że nawet gdy mamy niewiele czasu, nasze życie może płynąć w rytmie modlitwy. 

Pobudka: Dzień dobry, Jezu!

Matka Teresa z Kalkuty dała kiedyś pewnemu księdzu prostą radę: zaczynaj każdy dzień od powiedzenia: „Dzień dobry, Jezu”. Najlepiej powiedz to na głos, zanim zaczniesz się modlić, pójdziesz pod prysznic czy zanim zrobisz sobie śniadanie.

W ten sposób zaczynała dzień Matka Teresa. „Dzień dobry, Jezu” to pierwsze słowa, jakie wypowiadała otwierając oczy o poranku. Owo proste pozdrowienie odmieniło także życie tego księdza. To niezwykle prosta droga do tego, by zbudować zwyczajną, naturalną relację z Jezusem. Niech nasze serce już od pierwszych chwil poranka otwiera się na Jego obecność.

9 rano, czyli biblijna „trzecia godzina dnia”

Dzieje Apostolskie pokazują nam szczególne znaczenie „trzeciej godziny dnia”. „I wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić”. Piotr wyjaśnił zdumionym obserwatorom, którzy sugerowali, że apostołowie mogli być pod wpływem różnych trunków: „Jest dopiero trzecia godzina dnia” (Dz 2,4.15). Trzecia godzina dnia według naszego systemu mierzenia czasu to godzina dziewiąta.

Ten poranny czas jest uprzywilejowany. Już skończyliśmy śniadanie, a jeszcze nie zaczęliśmy pracy. W wielu wspólnotach monastycznych trwa wtedy modlitwa do Ducha Świętego, a następnie ma miejsce skierowanie mnichów i mniszek do pracy.

Trzecia godzina dnia jest bowiem Jego godziną. Wtedy Duch Święty otwiera nas szczególnie na to, co jest priorytetem w ciągu dnia, co jest pilne, co ważne, a co zupełnie nieistotne.

Około 16.00, czyli biblijna „dziesiąta godzina dnia”

W Ewangelii św. Jana bardzo znacząca jest popołudniowa pora – dziesiąta godzina dnia. Związana jest z jednym z najpiękniejszych spotkań opisanych w Ewangelii.

„Jezus zaś odwróciwszy się i ujrzawszy, że oni idą za Nim, rzekł do nich: «Czego szukacie?» Oni powiedzieli do Niego: «Rabbi! – to znaczy: Nauczycielu – gdzie mieszkasz?» Odpowiedział im: «Chodźcie, a zobaczycie». Poszli więc i zobaczyli, gdzie mieszka, i tego dnia pozostali u Niego. Było to około godziny dziesiątej” (J 1, 38-39) – czyli około godziny 16. 

To jest czas, kiedy jesteśmy już zmęczeni po całym dniu. Ewangelia pokazuje nam jednak, że pomimo wyczerpania może w nas pojawić się głębokie pragnienie obecności Boga. Wracając do domu po pracy możemy nie tylko wrócić do swojego domu, ale zarazem do domu, w którym jest Jezus.

Być może ograniczenia czasowe niekoniecznie pozwalają nam na dłuższe czytanie Pisma Świętego popołudniem. Jednak spotkanie Jezusa z Andrzejem i jego towarzyszem opisane przez Ewangelię Jana pokazuje, że około „dziesiątej godziny dnia”, czyli o 16.00, możemy chwilę odpocząć z Jezusem.

Być może na adoracji albo poprzez chwilę czytania lub ciszy. Nie chodzi o kolejne duchowe osiągnięcie, ale o to, by odpocząć z Nim i w Nim. I tego dnia pozostać u Niego. Może to być taki nasz chrześcijański, trochę wcześniejszy „five o’clock”.

Nowy rytm codzienności

Poranne powitanie oraz trzecia i dziesiąta godzina dnia mogą poprowadzić nas do odkrycia nowego rytmu codzienności. W ten sposób możemy przechodzić od Ewangelii do życia. I od życia do Ewangelii.

Gdy witamy Jezusa o poranku, w ciągu dnia otwieramy się na Ducha Świętego i odpoczywamy z Jezusem po pracy, pozwalamy, aby Boża obecność powoli i dyskretnie przemieniała nasze życie.