W Krakowie jak w Nazarecie. Historia słynącej łaskami figurki małego Jezusa

„Ludzie mówią, że u nas w kościele jest jak w Nazarecie: jest figurka Dzieciątka Jezus, a obok znajdują się obrazy św. Józefa i Matki Bożej Niepokalanej. Można tutaj poczuć klimat, jaki panował w domu Świętej Rodziny” – mówi siostra Ewelina, bernardynka z krakowskiego klasztoru.

 

W jednym z bocznych ołtarzy kościoła św. Józefa przy ul. Poselskiej w Krakowie umieszczona jest słynąca łaskami figurka Dzieciątka Jezus. Mały Jezus ubrany jest w królewskie szaty: sukienkę i płaszczyk, na głowie ma koronę, w lewej ręce trzyma królewski jabłko. Prawą rękę wznosi zaś w geście błogosławieństwa.

Figurka ma za sobą burzliwą historię. Zgodnie z dokumentem, spisanym na początku XVIII wieku, rzeźba miała zostać wyłowiona z Wisły nieopodal klasztoru świętej Kolety. Kiedy klasztor spłonął w czasie najazdu Szwedów w połowie XVII wieku, uratowana z pożaru rzeźba trafiła do sióstr bernardynek. Oddana koletkom znajdowała się w ich klasztorze do 1823 roku, kiedy to zakon został skasowany. Dwie ostatnie siostry zostały przeniesione do klasztoru bernardynek – wraz z nimi powróciło tam Dzieciątko Koletańskie.

Od samego początku figurka słynęła łaskami – i tak jest do dziś.  Dowodem żywego kultu są liczne wota.

 

„W naszej wspólnocie mamy tę łaskę, że możemy codziennie adorować Dzieciątko, patrzeć na nie i modlić się” – mówi w rozmowie z „Dziennikiem Polskim” siostra Ewelina, bernardynka. „Ludzie mówią, że u nas w kościele jest jak w Nazarecie: jest figurka Dzieciątka Jezus, a obok znajdują się obrazy św. Józefa i Matki Bożej Niepokalanej. Można tutaj poczuć klimat, jaki panował w domu Świętej Rodziny, atmosferę miłości, zaufania, serdeczności i dobroci” – dodaje.

Jak podkreśla, chociaż Ewangelie skupiają się na działalności dorosłego Jezusa, „aby rozwijać się w wierze, powinniśmy kontemplować także Dzieciątko Jezus, które jak każde dziecko pragnie być kochane, bezpieczne i chronione”.

„W naszym kościele modlił się kiedyś ojciec, trzymając w ramionach swoje dziecko. Miało może dwa lata. Było do taty mocno przytulone, obejmowało go za szyję i spokojnie spało. Ten widok mnie zachwycił. Pomyślałam wtedy o Bogu Ojcu. Na tym chyba polega bycie dzieckiem Boga: musimy zaufać Jego miłości, jej się powierzyć i nie bać się” – mówi siostra.

„Szczególnie w czasie świąt Bożego Narodzenia warto w sercu przytulić się do Ojca Niebieskiego i trwać przy Nim, wiedząc, że Pan Bóg da nam to, czego najbardziej potrzebujemy” – zachęca.