Świadectwa

Homilia ta została wygłoszona podczas Mszy św. w dniu śmierci Błogosławionego Brata Józefa Zapłaty w Dachau, w jęz. łacińskim. Tłumaczenia dokonał Ojciec dr Gabriel Bartoszewski OFMCap.

„Brat Józef Zapłata, Którego duszę uroczyście poleciliśmy Bogu, pobożnie zasnął w Panu, w szpitalu obozowym 19 lutego 1945 r. Nasz Józef tak przedwcześnie odszedł do wieczności. Urodził się 5 marca 1904 r. we wsi Jerka, powiat Kościan, diecezja poznańska, z pobożnych rodziców. Z racji ubóstwa ukończył ledwie szkołę elementarną. Rodzice dali Mu jednak wspaniały przykład wiary, obyczajów i ducha miłości w służbie Bożej.

Po ukończeniu służby wojskowej wstąpił do pobożnego Stowarszyszenia Serca Jezusowego. Po ukończeniu nowicjatu z polecenia przełożonych został mianowany pisarzem w Kancelarii Prymasa Polski i Kurii Arcybiskupiej, gdzie wszystko co było Mu zlecone, wykonywał z jak największą dokładnością.

Wszyscy, którzy Go znali, zgodnie potwierdzają, że brat Dominik – takie bowiem imię w Zgromadzeniu nosił – poprzez liczne dzieła wykonywane na chwałę Bożą, pozostawił braciom wspaniałe przykłady.

Gdy po dokonanej rewizji w pałacu arcybiskupim 3 października 1939 r. jako jeden z pierwszych został aresztowany. Przewieziono Go do więzienia w Poznaniu, a nieco później przesłano Go do klasztoru w mieście Kazimierz. W sierpniu 1940 r. przewieziono Go do obozu Mathausen, a następnie na jakiś czas do obozu w Gusen i w dniu 8 grudnia 1940 r. do Dachau.

W tym roku (1945) przeszedł wiele utrapień, a organizm Jego był wyczerpany poprzez głód, jednak mimo tego stanu ochotnie posługiwał innym chorym, aby w ten sposób lepiej służyć duszom. Tak z wielką troską służąc chorym sam zaraził się śmiertelną chorobą i w 41 roku życia, jako ofiara miłości bliźniego odszedł do szczęśliwej wieczności.

Dlatego też z ufnością prosimy Boskiego Sędziego, aby ukoronował Go koroną niebieską.

 

 

 

 

Relacja Ks. Franciszka Mączyńskiego /Rzym/

Moje spotkanie z Bratem Józefem Zapłatą było raczej przypadkowe, był prawdopodobnie na izbie 4-tej bloku 28, ja na 1 izbie. Zachodziłem na 4 izbę, by spotkać się z Biskupem Michałem Kozalem. Osobiście nie pamiętam czy z bratem Józefem rozmawiałem. Słyszałem od innych, bliżej mi znanych słowa oceniające Jego zachowanie jako prawdziwego zakonnika. Spośród wielu młodych zakonników wyróżniał się spokojem. Na co dzień nie miałem sposobności na jakąś rozmowę, raczej takie dorywcze spotkania, bo nawet nie spotykaliśmy się w komandzie stałym czy doraźnym.

Słyszałem tylko, że jest przykładnym zakonnikiem, gotowym pomagać zwłaszcza kapłanom starszym wiekiem i potrzebującym pomocy, choćby w pracach fizycznych dla każdego przykrych, przy głodowym wyżywieniu. Zachowanie spokoju w postępowaniu było u wielu więźniów rzeczywistym heroizmem.

 

 

 

Relacja Ks. Kard. Adam Kozłowieckiego SI

„Postać śp. Brata Józefa stoi mi bardzo żywo w pamięci, chociaż nigdy nie pracowałem z nim w jednym komandzie (grupie roboczej), ani też nie mieszkałem z Nim na tej samej sali. Dlaczego zatem tak żywo Go pamiętam, trudno mi powiedzieć. Chyba uderzył mnie Jego wielki spokój, zrównoważenie i dobroć, której najlepszym dowodem było ofiarowanie własnej krwi celem ratowania współwięźnia, śp. o. Stanisława Podoleńskiego SJ, Który nabawił się gangreny. Musiał już wtedy być sam bardzo wyczerpany i osłabiony, ponieważ razem z Ojcem Podoleńskim pracował w tzw. „pończoszarni”, w której umieszczano więźniów osłabionych. Zresztą umarł w miesiąc po O. Podoleńskim, może nawet zrobiona przez Niego ofiara krwi przyspieszyła i Jego śmierć?”

 

Urywek listu pisanego do jednego ze Współbraci w dniu 15 marca 1978 r. z Zambii.

 

 

 

 

Testimonia – Br.Michał Marciniak CFCI

T E S T I M O N I A

Brat Michał Marciniak
Naoczny świadek „de vita”, ur. 24.09.1911 r. w Żegrowie k. Śmigla,
brat zakonny ze Zgromadzenia Braci Serca Jezusowego,
pracował razem z Błogosławionym Bratem Józefem Zapłatą.

——————————————————————————–

A/ Pierwszy raz spotkałem się z Bratem Józefem w 1929 r. w Poznaniu na Ostrowiu Tumskim w naszym domu zakonnym i stykałem się z Nim w Poznaniu przez dwa miesiące. Był zakonnikiem gorliwym, obowiązkowym, wymagającym. Życie prowadził pobożne, jak każdy zakonnik. Uważam, że był wierny Regule Zakonnej. Gorliwy w pobożności. Zachowywał śluby, co wynikało zresztą z Jego postawy i działania. Co do Jego ducha wiary i nadziei, nie umiem nic konkretnego powiedzieć, ale posiadał miłość Boga i Kościoła. Bardzo sumiennie spełniał swoje obowiązki. Gdy wybuchła wojna, czuwał z własnej woli nad opuszczoną Rezydencją Prymasa Polski, gdzie został aresztowany.

B/ Dla ludzi był uprzejmy, w obozie w Dachau ofiarował swoją krew przez transfuzję współwięźniowi – o. Podoleńskiemu SJ – a o tym wiem ze słyszenia. Posiadał cnotę roztropności, bo po przemyśleniu potrafił zmienić decyzję. Przeciwności życia potrafił znosić ze spokojem, z poddaniem się woli Bożej, bo trzeba mieć ducha pokory, żeby po zwolnieniu ze stanowiska przełożonego domu w Poznaniu, pozostać w tym samym domu jako zwykły zakonnik wśród Braci. Sądzę, że Jemu tej cnoty umiarkowania nie brakowało. Był rygorystą w wymaganiach, tak do swojej osoby, jak i innych.

Podporządkowywał się zawsze woli przełożonych i ich decyzjom. Przestrzegał ściśle ślubów zakonnych. Był oddany Zgromadzeniu i swemu domowi zakonnemu.

Słyszałem, że Brat Józef będąc w obozie przeznaczonym do kuchni, jak mógł, tak udzielał pomocy współwięźniom, a na święta umiał postać się o coś dodatkowego.

C/ Wiem ze słyszenia od Współbraci, już po wojnie, że Brat Józef Zapłata był aresztowany w rezydencji arcybiskupiej w Poznaniu, podczas gdy opiekował się opuszczonym pałacem. Powodów aresztowania nie znam. Uważam Go za Męczennika, ponieważ dobrowolnie zgłosił się do pielęgnowania chorych na tyfus, gdy już się zbliżał front amerykański i niedaleko było wyzwolenie. Słyszałem, że mówił, iż swoje życie ofiarowuje za Kardynała Augusta Hlonda, o Jego szczęśliwy powrót po wojnie do Ojczyzny. Sam dla Ks. Kardynała Augusta Hlonda miał wielki szacunek i był mu oddany. Widział w Nim ratunek dla Kościoła w powojennej Polsce. Słyszałem, że Kardynał August Hlond przed swoim wyjazdem z Gniezna do Warszawy, gdy dowiedział się o tym, że znalazł się ktoś, kto oddał za niego swe życie, bardzo się wzruszył. Ks. Kanonik Ignacy Walczewski, który ówcześnie ze mną pracował w Kurii Metropolitalnej w Poznaniu, mówił do mnie: „Zacznijcie coś robić w sprawie Brata Józefa, bo z chwilą śmierci świadków, współwięźniów, znikną dowody Jego męczeństwa”.

Sława o Jego męczeństwie ucichła po wojnie, bo młodzi Bracia nie znali Go, a starsi nie podjęli starań o ujawnienie Jego świętości.

 

 

 

Testimonia – Ks. Marian Balcerek

T E S T I M O N I A

Ksiądz Marian Balcerek
Naoczny świadek „de Vita aerumnis carceris”,
ur. 10 stycznia 1913 r. w Krzywiniu,
emeryt, był więziony razem z Bratem Józefem

——————————————————————————–

A) Do składania zeznań skłania mnie pragnienie powiedzenia prawdy o Jego dobrowolnej ofierze złożenia życia z miłości ku bliźnim, znajdującym się w szpitalu obozowym. Posiadane wiadomości pochodzą z własnych obserwacji. Brata Józefa Zapłatę poznałem w obozie koncentracyjnym w Dachau i spotykałem się z Nim do Jego śmierci. Posiłki jedliśmy przy jednym stole. Wspominał także, że bardzo chętnie chodził do kościoła parafialnego Ojców Benedyktynów w Lubiniu. Podobało mi się, że Brat Józef był oddany całym sercem Kardynałowi Hlondowi. Wyrażał się o Kardynale zawsze z wielkim szacunkiem i dlatego uważam, że Kardynał obdarzał Go wielkim zaufaniem. Mówił, że gdy Kardynał wyjeżdżał z Poznania w chwili wybuchu wojny, Jemu powierzył klucze i opiekę nad rezydencją arcybiskupią. Wyjawił nam, współwięźniom, że ten obowiązek opieki nad pałacem przyjął chętnie i gotów był na wszelkie represje. Brat Józef wspominał także z wdzięcznością lata spędzone w Zgromadzeniu (Braci Serca Jezusowego).

B) Różne upokorzenia przeżywał w duchu wiary i poddania się woli Bożej. W obozie postępowanie Jego budziło uznanie u współwięźniów. Był bardzo miły i szlachetny, był wstydliwy, nie lubił tematów o sprawach nieskromnych. Można przypuszczać, że wyniósł to wychowanie z domu rodzinnego. Myślę, że był świadomy zagrożenia utraty życia, skoro, jak opowiadał, Kardynała Augusta Hlonda zapewniał o wytrwaniu na posterunku do końca.

C) Potwierdzeniem tej postawy było dobrowolne zgłoszenie się do pielęgnacji chorych na tyfus, co było świadomym narażeniem się na śmierć. Współwięźniowie odwodzili Go od tego zamiaru, ponieważ zbliżało się nasze wyzwolenie. On odpowiedział: „Ja wiem co ja robię”. Domyślaliśmy się, że to jest Jego ofiara, jaką składał Panu Bogu w intencji szczęśliwego powrotu Księdza Kardynała Augusta Hlonda, Prymasa Polski. Niemcom na przeszkodzie do zwycięstwa stawała wiara katolicka i polski patriotyzm, dlatego zamykano wszystkich, którzy te cechy posiadali.

W obozie był człowiekiem pobożnym, wiernym Bogu i Ojczyźnie. Nie zachwiał się w wierze. Nie rozpaczał, nie przeklinał. Przyjmował wszystko jako dopust Boży. Nie słyszałem, aby proponowano Mu uwolnienie za cenę odstępstwa od wiary. Nie wiem czy pragnął męczeństwa, ale decyzja pójścia na blok chorych na tyfus była świadomym zdecydowaniem się na śmierć. Śmierć poniósł w obozie w Dachau, na bloku chorych na tyfus. W obliczu śmierci zachował się zgodnie ze swoją postawą chrześcijanina. Został spalony w krematorium w Dachau.

Brata Józefa uważam za człowieka ofiarnej miłości, Który swoje życie potrafił ofiarować za bliźnich. Inni po Jego śmierci wspominali Go z uznaniem dla Jego wiary i poświęcenia.

 

 

 

Relacja Br. Walentego Siwy CFCI

Puszczykowo, dnia 28 października 1991 r.

 

Ja niżej podpisany zaświadczam co następuje:

Brata Józefa Zapłatę znałem od 1927 roku. Był to człowiek bardzo energiczny i pracowity. Będąc później przełożonym domu zakonnego w Poznaniu przy ul. Ostrów Tumski 6, dawał dobry przykład pracowitością i pobożnością i tego też wymagał od swoich współbraci.

Od 1 marca 1939 r. pracowałem razem z Nim w Kurii Arcybiskupiej w Poznaniu, pisząc na maszynie. Podczas pracy żyliśmy w zgodzie i miłości braterskiej. Można było zauważyć u Brata Józefa wiele cnót heroicznych.

Gdy wojska niemieckie wkroczyły do Poznania, Brat Józef ochoczo zgłosił się do Pałacu Księdza Prymasa, by pełnić funkcję furtiana i tam też został aresztowany i wywieziony do obozu w Mathausen, Gusen i wreszcie do Dachau, gdzie przy końcu wojny poświęcił się pielęgnacji chorych na tyfus. Zaraziwszy się, tam też zmarł.

Tyle co wiem o śp. Bracie Józefie Zapłacie.

(-) brat Walenty Siwa

 

 

 

Wspominienie s. Felicjany Ratajczak sł.M

Wspomnienie siostry Felicjany Ratajczak sł. M.
o środowisku, w którym przyszedł na świat i wzrastał
Błogosławiony Brat Józef Zapłata.

 

(…) Rodzina Zapłatów należała do wzorowych, przykładnych ludzi, którzy swoje życie budowali na bojaźni Bożej, wierności i miłości małżeńskiej oraz zachowaniu Bożych Przykazań, wierności Ewangelii, miłości do Kościoła i Ojczyzny oraz mowy polskiej, a szczególnie przez wspólną wieczorną modlitwę. Dawali temu świadectwo przez świętowanie niedzieli, wszystkich świąt, a szczególnie przez cześć i miłość do Najświętszej Matki Chrystusa. W każdy pierwszy piątek uczestniczyli we Mszy św. i przystępowali do Komunii św. wynagradzającej. Jeżeli ktoś nie mógł uczestniczyć w pierwszy piątek, to uczestniczył w pierwszą niedzielę w tej samej intencji wynagradzającej. W dni powszednie zawsze jedna osoba z rodziny była na Mszy św. aby uprosić Boże błogosławieństwo na cały dzień.

W miejscowości urodzenia Brata Józefa kwitło życie Boże, religijne, ofiarność, życzliwość wzajemna i solidarność.

Na pewno powołanie zakonne Sługi Bożego Brata Józefa Zapłaty było wymodlone przez Jego kochaną najbliższą rodzinę. Powołanie swoje realizował w Zgromadzeniu Braci Najświętszego Serca Jezusowego. Ofiara z życia przez dobrowolną pielęgnację w obozie chorych na tyfus była ofiarą, do której dorastał przez wielką miłość bliźniego do Najświętszego Serca Jezusowego i Matki Bożej Niepokalanej.

 

Fragmenty listu pisanego na ręce Przełożonego Generalnego Zgromadzenia – Piotrków Trybunalski – 4.06.1999

 

 

 

Relacja Ks. Alojzego Wietrzykowskiego /1/

Relacja Ks. Alojzego Wietrzykowskiego
zamieszczona w „Przewodniku Katolickim”
nr 36 z dnia 9 września 1962 r.

W kwietniu 1946 r. wracałem do kraju po niemal sześcioletniej tułaczce. Kiedy żegnałem się w Paryżu z przyjaciółmi i znajomymi, zwrócił się do mnie jeden z młodszych kapłanów polskich, który zaledwie przed rokiem wyszedł z obozu koncentracyjnego i prosił mnie, żebym przybywszy do kraju, przekazał Ks. Kardynałowi Hlondowi wieść o Bracie Józefie Zapłacie ze Zgromadzenia Braci Serca Jezusowego, który przed wojną pracował w Kancelarii Prymasa Polski w Poznaniu, przed samą zaś wojną był furtianem w Domu Prymasowskim.

Brat ten został aresztowany i osadzony w Dachau. Cicho i cierpliwie znosił nieludzkie udręki obozowego życia. Zaprzyjaźniwszy się ze wspomnianym kapłanem, otwierał przed nim często swoją duszę. Mówił wiele o minionych latach swego życia, które spędził w Poznaniu, patrząc z bliska na Postać Wielkiego Prymasa. Uwielbiał Go i był Mu oddany bez reszty. Wiedział, że od pierwszych nieomal dni wojny stał się tułaczem na obczyźnie, a potem został aresztowany i osadzony w więzieniu niemieckim na terenie okupowanej Francji. Uważnie nadsłuchiwał każdej nowej wieści o uwielbianym Kardynale i przeżywał je całą duszą dzieląc się swoimi obawami i nadziejami z młodym kapłanem.

Wyznał mu, że złożył Bogu swoje życie w ofierze, aby Prymas Polski mógł po skończonej zawierusze wojennej powrócić zdrowo i szczęśliwie do wolnej ojczyzny. Rozumiał, jak bardzo będzie On potrzebny Kościołowi.

Brata Józefa dręczyła cicha obawa, czy Bóg przyjmie jego heroiczną ofiarę. Tak bardzo czuł się małym i niegodnym, aby mógł wpływać na bieg Bożych wyroków. Ale trwał niezłomnie w swoim postanowieniu i powtarzał często: „Boże, zabierz mnie z tego świata, mnie Twego pokornego sługę, a dozwól, aby Ksiądz Prymas powrócił do Polski”.

Wokoło śmierć sprzątała żniwo. A jego jakby unikała. Aż wybuchła w Dachau epidemia tyfusu. Obozowi kaci zwrócili się do umęczonych więźniów o podjęcie się dobrowolnej opieki nad chorymi.

Każdy wiedział, że groziło to zarażeniem się i śmiercią. Znalazła się grupa ofiarnych dusz, które z narażeniem własnego życia zgodziły służyć chorym. Wśród nich był również Brat Józef Zapłata. Pożegnał się serdecznie ze swoim młodym kapłańskim przyjacielem, dając wyraz radosnej nadziei, że może jednak Bóg przyjmie ofiarę jego życia. Z rozjaśnionym obliczem przekroczył drzwi baraku szpitalnego. Już z niego nie wyszedł żywy. Zaraził się i umarł 19 lutego 1945 r. Pewnie jego ostatnie myśli przy konaniu szukały w dalekim świecie umiłowanego Prymasa, a usta szeptały: „Boże, spraw, aby On powrócił do kraju”.

W niedzielę, 5 maja 1946 r. odbywał się w Gnieźnie doroczny odpust Św. Wojciecha. Brał w nim udział po sześcioletniej przerwie Ks. Kardynał Prymas Hlond, powróciwszy szczęśliwie do kraju. Wieczorem, po skończonych uroczystościach odpustowych opowiedziałem Mu przekazane mi szczegóły z obozowego życia i heroicznej śmierci Brata Zapłaty. Słuchał uważnie i z widocznym wzruszeniem. A potem łzy zaszkliły się w Jego oczach, pochylił głowę i począł się cicho modlić. Może polecał Bożemu Miłosierdziu duszę śp. Brata Zapłaty, a może powtarzał za Zbawicielem: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, iżeś te rzeczy zakrył przed mądrymi i przewidującymi, a objawiłeś je maluczkim. Tak Ojcze, bo tak się spodobało Tobie”. (Mt 11,25-26).

(-) Ks. A. Wietrzykowski

 

 

 

Relacja Ks. Alojzego Wietrzykowskiego /2/

Relacja Ks. Alojzego Wietrzykowskiego
zamieszczona w „Przewodniku Katolickim”
nr 45 z dnia 8 listopada 1970 r.

 

Bracia rozproszyli się po całym kraju. Niektórzy zostali internowani i osadzeni w więzieniach. Dwóch zabrali hitlerowcy do obozów koncentracyjnych: Brata Stanisława Drwęskiego do Buchenwaldu, a Brata Józefa Zapłatę do Dachau. Obaj złożyli swoje życie w ofierze za Kościół i Ojczyznę.

Brat Józef Zapłata, Który pracował w Kancelarii Prymasowskiej w Poznaniu, a przed samą wojną był furtianem Domu Prymasowskiego, ofiarował swoje życie – jak sam wyznał – za Ks. Kardynała Prymasa Hlonda. Dobrowolnie zgłosił się w obozie dla pielęgnowania chorych na tyfus, żywiąc nadzieję, że będzie mógł umrzeć, aby umiłowany przez Niego Prymas mógł wrócić po wojennej tułaczce bezpiecznie do kraju i nadal służyć Kościołowi świętemu w Polsce.

Bóg przyjął Jego ofiarę. Umarł na tyfus po pięciu latach obozowej katorgi 19 lutego 1945 r. czyli mniej więcej dwa miesiące przed wyzwoleniem uwięzionych w Dachau.

 

(-) Ks. A. Wietrzykowski

 

 

 

Oświadczenie Br. Zenona Żukowskiego OFMCap.

Oświadczenie Brata Zenona Marii Żukowskiego
z Zakonu Ojców Kapucynów w Warszawie

 

Józef Żukowski, ur. 18.09.1906 r. w Tyszowcach, woj. zamojskie
– w sprawie Brata Józefa Zapłaty ze Zgromadzenia Braci Serca Jezusowego.

 

Brata Józefa Zapłatę ze Zgromadzenia Braci Serca Jezusowego poznałem w Obozie Koncentracyjnym w Dachau na Bloku 28. Nosił nr 22099. Przez pewien czas mieszkał ze mną w tymże Bloku na izbie czwartej.

Według mego zdania był to człowiek pełen Ducha Bożego. Miłość Boga i bliźniego uwidaczniała się w każdym szczególe codziennego życia, co stwierdziłem podczas rozmów z nim na różne tematy.

Każdą czynność spełniał sumiennie na większą chwałę Bożą i zbawienie dusz.

Może to brzmi dziwnie, ale rozumie to tylko ten, kto był w obozie i ten, co zdawał sobie sprawę, że każda źle wykonana praca mogła przysporzyć współwięźniom wiele przykrości i cierpień.

Ponieważ Brat Józef Zapłata był zatrudniony jako Stubendienst (porządkowy na izbach) na Bloku (numeru nie pamiętam) miał tam śniadania, obiady i kolacje i gdy wracał na Blok 28, izba 4, wówczas chętnie dzielił się porcjami żywności z kolegami, nie patrząc na specjalną przyjaźń czy pokrewieństwo, kilka razy i ja skorzystałem z jego życzliwości i dobroci serca.

Pewnego razu podano w Obozie komunikat, że poszukuje się chętnych do pielęgnowania chorych na blokach tyfusowych. Wtedy też dowiedziałem się, że jest już tam brat Józef Zapłata, który dobrowolnie podjął się posługiwania ciężko chorym więźniom różnych narodowości. Było to równocześnie skazanie się na pewną śmierć, gdyż wówczas tyfus szalał w obozie i pochłaniał wiele ofiar. „Kto wszedł do tych bloków tyfusowych po zarażeniu się przechodził do nieba jako męczennik, z miłości ku Panu Bogu i bliźniemu”.

Konkludując powyższe stwierdzam: Po powrocie z Obozu powiedziałem to kilku Braciom ze Zgromadzenia Braci Serca Jezusowego, że brat Józef Zapłata – według mego zdania – w całej pełni zasługuje, aby rozpoczęto jego proces Beatyfikacyjny.

Powyższe stwierdzam własnoręcznym podpisem

(-) br. Zenon Maryja Kapucyn, a Tyszowce
(Józef Żukowski, syn Grzegorza i Anastazji, a Pastuszaków)

Warszawa, dnia 26 listopada 1977 roku.