Diakonat „to nie zabawka, albo nowe hobby” ‒ mówił abp Adrian Galbas w Jankowicach Rybnickich. Metropolita katowicki przewodniczył Mszy św. z udzieleniem święceń diakonatu Dariuszowi Kuniszykowi w kościele pw. Najświętszej Maryi Panny Królowej Rodzin.
Zwracając się diakona, przypominał jaka jest jego rola. ‒ Powiedziałem to już kiedyś, że nie potrzebuję w diecezji panów w dalmatykach, ani nawet panów od kazań. Oczywiście, że będziesz w prezbiterium w dalmatyce, oczywiście, że od czasu do czasu powiesz kazanie, ale nie to jest twoim pierwszym zadaniem, pierwszym powołaniem i pierwszym obowiązkiem ‒ powiedział arcybiskup dodając, że na diakonów nakłada się ręce „nie dla kapłaństwa, lecz dla posługi”.
Tłumaczył, że chodzi o posługę wyznaczoną przez biskupa lub proboszcza, nie wymyśloną samemu.
Zachęcał diakona Dariusza do zauważenia i wysłuchania, biednych, opuszczonych, bez wiary i nadziei. ‒ Język ich przysechł do gardła, nikt ich nie usłyszał i nikt ich nie wysłuchał. Mówią albo Boga nie ma, albo jest głuchy, albo ja jestem dla Boga nieważny. Usłysz ich ty! Idź do nich. Być może to ostatnia szansa, by ich całkowicie nie stracić dla Boga i Kościoła ‒ podkreślał. W tym ma się weryfikować prawdziwość jego powołania.
Wracając do Psalmu 34 biskup wskazał skąd mamy brać siły do naszego wychodzenia w stronę biednych. ‒ To jest droga. Osobista więź z Chrystusem, która buduje się przede wszystkim na Eucharystii i na pokornej adoracji. (…) Potrzebna jest ci taka modlitwa, byś odkrywał w niej Chrystusa-Diakona, Chrystusa schylonego przed człowiekiem i chciał być do Niego podobny ‒ podpowiadał.
Mówił o księdze ewangelii, którą za chwile wręczy diakonowi. ‒ Ty masz przyjąć Ewangelię. Stać się głosicielem Ewangelii ‒ wskazywał. Przypominał, że do diakonów należy między innymi asystowanie biskupowi i prezbiterom przy celebracji Boskich misteriów, szczególnie Eucharystii, a także „poświęcanie się różnym posługom miłości”. ‒ Mam więc nadzieję, że jesteś gotowy do takiej służby. Że jesteś gotów zająć w Kościele przedostatnie miejsce. (…) Że poprzez te święcenia nie chcesz być bliżej księży, ale bliżej ludzi świeckich, szczególnie zaś tych z wielorakich pustyni i peryferii ‒ powiedział abp Galbas.
Zachęcał diakona Dariusza, by zaniósł Chrystusa na peryferia. ‒ Diakon stały to nie tylko ten, który nie przyjmie święceń prezbiteratu, ale stały to ten, co się szybko nie znudzi, nie rozkaprysi. Diakon stały to diakon nie jednosezonowy, taki, który nie da się porywom chwili. Chwilowa gorliwość to żadna gorliwość ‒ tłumaczył hierarcha. Mówił, że diakon to nie pracownik socjalny. ‒ Od ciebie oczekuje się czegoś znacznie więcej: zobaczenia człowieka integralnie, całej jego biedy, nie tylko materialnej, ale także duchowej, nie tylko biedy jego kieszeni, ale biedy jego serca i jego duszy. (…) Pracownik socjalny może jej nie usłyszeć, a słysząc – może ją zlekceważyć. Tobie tego nie wolno ‒ podkreślał.
Zauważał, że diakonat „to nie zabawka, albo nowe hobby”. ‒ Diakonat jest charyzmatem i powołaniem, czyli darem danym tobie, dla zbudowania Kościoła, albo inaczej: darem danym Kościołowi w Tobie i poprzez ciebie. Ale Kościół jest tu ważniejszy ‒ wyjaśniał dodając, że rolą diakona jest nie zasłaniać sobą Chrystusa. ‒ Służmy więc Chrystusowi, a nie wysługujmy się Chrystusem! Bądźmy prorokami, wskazującymi na Pana, a nie celebrytami, krążącymi wokół samych siebie ‒ wzywał.
Przypomniał też ci postać śląskiego księdza i jakże wielkiego diakona, beatyfikowanego niedawno ks. Jana Franciszka Machy. ‒ Gdyby on cenił wygodę, święty spokój i bezpieczeństwo, to pewnie by przeżył wojnę i wiele lat po niej. Nie cenił. Cenił człowieka. Słyszał, jak biedak woła. Został zgilotynowany z powodu tego, że charytatywnie służył ludziom: konkretnie, wytrwale, bezdyskusyjnie, nie patrząc na siebie ‒ powiedział. ‒ Drogi Diakonie, nie strać serca dla ludzi! ‒ życzył na koniec.