Dlaczego trzeba modlić się za innych ludzi?

To właśnie najczęściej te niezrozumiałe, niewyjaśnione kwestie zmuszają nas do przemyśleń, które może nie zawsze odpowiadają na wszystkie nasze pytania, ale przynajmniej w jakimś stopniu pozwalają zrozumieć coś więcej.

Kiedyś pewna głęboko wierząca osoba poprosiła mnie o modlitwę za nią. Nie będę ukrywała – bardzo mnie to zaskoczyło i pobudziło do refleksji. Dlaczego mamy się modlić za ludzi, którzy, zdawać by się mogło, mają wszystko, są szczęśliwi, mocno kochają Boga i wiernie Mu służą? Czy nie lepiej byłoby pomodlić się za kogoś, kto tej modlitwy potrzebuje o wiele "bardziej", kto nie wierzy lub ciężko choruje?

Dość długo musiałam czekać, zanim to zrozumiałam.

W końcu pojęłam, że nawet człowiek, który dzisiaj jest bardzo blisko Boga, może kiedyś mieć poważny kryzys problem z wiarą, ze skupieniem; może zostać doświadczony chorobą, brakiem zrozumienia, odrzuceniem; może nie radzić sobie z rozwiązaniem jakiegoś problemu… Zresztą, nawet tak wielki święty, o. Pio, gdy został doświadczony przez Pana chorobą, prosił, żeby się za niego modlono. A dzisiaj nasz papież Franciszek też nieustannie prosi o modlitwę.

Zrozumiałam to także dlatego, ponieważ przypomniałam sobie, jaka sama byłam jeszcze kilka miesięcy temu, jak łatwo przychodziło mi modlić się. Do czasu. Jak nisko później upadłam i jak bezcenna okazała się wtedy pomoc innych – nawet ich najkrótsza modlitwa. Dotarło do mnie, jak wielkim darem jest modlitwa, nie tylko "za siebie", za swoje egoistyczne potrzeby, ale właśnie za drugiego człowieka, który tak samo jak my nieustannie wędruje…

Choć nie zawsze dostaje się to, o co się prosi, jednego Pan Bóg nie odmawia nikomu – Ducha Świętego, który pomaga człowiekowi wytrwać w wierze, podtrzymuje w najtrudniejszych momentach, pozwala zrozumieć, pociesza i wyjaśnia to, co niezrozumiałe.

W modlitwie chodzi też o to, żeby pokazać Panu Bogu, że drugi człowiek nie jest nam obojętny, że zależy nam na jego dobru. Nie bez powodu Matka Boża przekazała nam przez Hiacyntę: "Módlcie, módlcie się wiele, czyńcie ofiary za grzeszników, bo wiele dusz idzie na wieczne potępienie, bo nie mają nikogo, kto by się za nie ofiarował i modlił". Za niektóre osoby naprawdę nikt się nie modli nawet na ziemi, gdy możliwa jest jeszcze jakakolwiek zmiana na lepsze. Nie chodzi mi tu jednak o modlitwę "za wszystkich potrzebujących pomocy", lecz za jednego, konkretnego człowieka, który w oczach Boga jest jedyny, wyjątkowy i niezastąpiony.

To nieprawda, że Pan Bóg zapomina o człowieku – to sam człowiek przez swoją słabość i chwiejność często oddala się od Niego. Gdy mówimy, że Pan Bóg się od nas odwrócił, bo nie wysłuchuje naszych próśb, czy mamy prawo myśleć, że Mu na nas nie zależy? To prawda, Pan Bóg czasami mocno doświadcza człowieka, dopuszcza cierpienia i zdaje się być "głuchy" na modlitwy, ale to wcale nie oznacza, że nie troszczy się o człowieka, który się modli lub za którego modlą się inni. Święta Monika o nawrócenie swojego syna, dziś również świętego, Augustyna, modliła się przez 16 lat, i ani przez chwilę nie myślała, żeby przestać, ani nie sądziła, że, że Pan Bóg jej nie wysłucha.

Nawet krótka modlitwa…

Nigdy nie zapomnę cudu, którego byłam świadkiem! Kiedyś, idąc dość pustą ulicą, zobaczyłam młodego mężczyznę siedzącego na krawężniku chodnika. Odruchowo pomyślałam: "Jak ja dobrze go rozumiem". Wtedy nie miałam odwagi do niego podejść, jedynie się za niego pomodliłam, "żeby trafił na ludzi, którzy będą mogli mu pomóc". A Pan Bóg błyskawicznie odpowiedział na moją tak prostą modlitwę! Szłam wtedy akurat z dwiema koleżankami, a jedna z nich podeszła do tego mężczyzny i spytała, czy może mu jakoś pomóc… Do dziś ciężko mi pojąć ten wielki cud, który może sprawić zwykła, nawet bardzo krótka, ale szczera modlitwa.

Pewnie w tym wydarzeniu było także przesłanie dla mnie, żebym przestała w końcu być egoistką, przestała skupiać się tylko na sobie i zaczęła myśleć o drugim człowieku. Bo Pan Bóg troszczy się o każdego z osobna, każdego w odpowiednim momencie. Nawet gdy wydaje nam się, że płaczemy (lub już nawet nie mamy siły płakać), a nikt nas nie słyszy… To jest nasza pierwsza i najważniejsza lekcja – lekcja pokory i cierpliwości.

Wiele osób często myśli sobie: "Jeśli u mnie w końcu wszystko się ułoży, wtedy będę mógł modlić się za innych. Najpierw musi być wszystko dobrze w moim życiu". To jest to najgorsze, egoistyczne myślenie przysłaniające nam problemy drugiego człowieka, który często ma ciężej od nas, a my tego nie dostrzegamy, bo jesteśmy skupieni wyłącznie na sobie. W momencie, gdy choć na chwilę zapomnimy o swoich troskach, a pomyślimy o drugim człowieku, szczerze się za niego pomodlimy – wykazujemy się pierwszym, dość sporym aktem pokory. Niektórym wydaje się to tak niewiele, ale jak wiele trudu, wyrzeczenia, kosztuje to nieraz zagorzałego egoistę.

A cierpliwość? Cierpliwość jest następnym krokiem: gdy przestajemy myśleć o sobie, pomagamy innym, a sami cierpliwie czekamy, aż nasza sytuacja się polepszy, aż Pan Bóg w końcu wysłucha naszych próśb.

To wszystko wydaje się tak bardzo oczywiste, a ja tak długo nie potrafiłam zrozumieć… Teraz rozumiem, jak wielkim darem jest modlitwa, skupienie, przyjmowanie łask Ducha Świętego. Bo owoce łask Ducha Świętego są cenniejsze niż dobra materialne, niż to wszystko, co nietrwałe i przemijające. Zatem po co się modlić za innych? Najkrótsza odpowiedź jest taka – żeby Duch Święty zawsze ich prowadził. A wtedy i chorobę, i cierpienie, i wszystkie trudne chwile będą w stanie przetrwać i zrozumieć. Bo pokora i cierpliwość, i oczywiście szczera miłość do bliźniego (każdego) chyba najbardziej zbliżają nas do Boga.

"Oddychaj we mnie, Duchu Święty, abym święcie myślał. Przymuszaj mnie, abym święcie postępował. Pobudzaj mnie, abym miłował tylko to, co święte. Umacniaj mnie, abym strzegł tego, co dobre. Strzeż mnie, Duchu Święty, abym Cię nigdy nie utracił" (św. Augustyn).

 

za deon.pl