Nowy biskup w Krakowie. Radość w Kalwarii

W Kalwarii Zebrzydowskiej, skąd pochodzi bp Robert Chrząszcz, wieści o jego nominacji biskupiej przyjęte zostały z radością i dumą.

Wzruszenia i dumy nie kryje mama nowego biskupa. – Zaskoczenie całkowite! Nic kompletnie nie wiedziałam! Za pięć dwunasta mi zadzwonił i powiedział – opowiada pani Zofia. Wspomina, że jej syn był już przymierzany na biskupa w Rio de Janeiro. – Bardzo dobrze, że go wtedy nie wybrali, bo nie byłby już nasz. Tak miało być – mówi z przekonaniem.

W Brazylii syn był 15 lat. – Człowiek się przyzwyczaja. Tak sobie wybrał i poszedł za swoim powołaniem. Każdy swoje powołanie musi wypełnić – uważa Zofia Chrząszcz. – Wybrał sobie nową rodzinę i tak już jest – kwituje. Syn dzwoni do niej co tydzień, ona sama była u niego, w Brazylii, cztery razy. – Miał przyjechać w połowie października, bo nazbierało się uroczystości rodzinnych, ale koronawirus przeszkodził. No to teraz już przyjedzie na stałe – dodaje.

– W Brazylii go strasznie lubili – opowiada mama nowego biskupa. – Wybudował kościół i poszedł do nowej parafii, spokojniejszej. W fawelach były strzelaniny, niedaleko były zamieszki. Niebezpiecznie było – wspomina.

Ksiądz Chrząszcz kocha Matkę Bożą Kalwaryjską. Jej zawdzięcza też powołanie kapłańskie. Do swojej parafii w Rio przywiózł Jej figurę. Matka Boża Kalwaryjska ma swój ołtarz w kościele wzniesionym pośród faweli. – Do klasztoru miał niedaleko, po sąsiedzku. Tam chodził do liceum. Wszyscy myśleli, że pójdzie do zakonu, a on do Krakowa poszedł, do seminarium. Od dziecka chciał być misjonarzem. Taka wola Boża – mówi mama. – A to sobie Franciszek wymyślił. Mojego Roberta do Krakowa! – dodaje z radością.

Bp Damian Muskus OFM zna ks. Roberta Chrząszcza jeszcze z czasów kleryckich. Wprawdzie kończyli różne seminaria, ale połączyła ich Kalwaria. – Z jednej strony bardzo się cieszę, że tak wartościowy kapłan, którego dobrze znam, zostaje biskupem w Krakowie, a z drugiej strony smucę, bo tym samym ja staję się starym biskupem – żartuje.

O biskupie nominacie mówi: skromny, otwarty, serdeczny, wrażliwy, wychowany pod okiem Matki Bożej Kalwaryjskiej. – Z Kalwarii Zebrzydowskiej, skąd pochodzi, zabrał nie tylko Matkę Bożą Kalwaryjską, której kult szerzył, ale także tradycje wielkotygodniowe, bo organizował w Brazylii Misterium Męki Pańskiej – podkreśla. Zwraca uwagę na to, że pracujący w parafii św. Łucji położonej pośród biednych faveli na obrzeżach Rio de Janeiro kapłan szybko zjednał sobie ludzi. – Ukształtowało go doświadczenie Kościoła ubogiego. Był zawsze blisko ludzi i ufam, że taki też będzie styl jego posługi w Krakowie – dodaje.

– Cała Kalwaria się cieszy – mówi proboszcz tamtejszej parafii św. Józefa ks. Wiesław Cygan. – To bardzo dobry kapłan. Oddany ludziom. W trudnych warunkach prowadzi duszpasterstwo w Rio – podkreśla. Dwa lata temu odwiedził obecnego biskupa nominata w Brazylii. – Widziałem wdzięczność tych ludzi. Troszczył się o nich, martwiła go bieda. Docierał, gdzie tylko mógł, z pomocą i dobrym słowem – opowiada. – Cieszył się tam wielkim mirem. Wszyscy go szanowali. Gdy tylko przejeżdżał, widzieli go z daleka, pozdrawiali, machali do niego z radością – podkreśla kapłan.

W Rio odwiedził padre Roberto także ks. Krzysztof Krawczyk, który pracował niegdyś w Kalwarii Zebrzydowskiej jako wikariusz. – W relacjach z ludźmi jest bardzo życzliwy. Tam to było bardzo widoczne. Zaczepiali go na ulicy. Kiedyś wjechaliśmy w podejrzany zaułek, pracował przecież w fawelach, ale nawet tam go darzyli respektem i pozdrawiali przyjaźnie – wspomina swój pobyt w Rio.

Kapłan podkreśla solidność i dokładność księdza Chrząszcza. – Kościół wybudował wykorzystując rodzinny fach, pochodzi przecież od stolarzy. Te tradycje, wyniesione z domu, okazały się przydatne w realiach pracy w fawelach – uważa ks. Krawczyk. – Ludzie podglądali jego pracę, uczyli się od niego, jak budować i dbać o domy, by lepiej żyć i mieszkać – opowiada.

– Myślę, że padre Roberto będzie dobrym ojcem również dla naszej diecezji – podsumowuje ks. Wiesław Cygan.