Kościół nie ma innego światła, niż Chrystus. Nie ma innej bramy, niż Chrystus. Nie ma innej Drogi. Nie ma innej Prawdy. Nie ma innego Życia. Ja jestem drogą i prawdą i życiem – powiedział.
Kościół jest jak księżyc. Świeci światłem odbitym – twierdzili ojcowie Kościoła.
Rzeczywistość Boża i ludzka. Widziana oczami ciała i oczami wiary. Te obrazy sobie nie zaprzeczają. Nie zamazują czytelności. Okulary wiary nie mają różowych szkieł. A przynajmniej mieć nie powinny. Żadne kłamstwo od Boga nie pochodzi. Nawet takie pro publico bono.
Nie mają też fotochromów. Widać przez nie Światło.
Doskonale, bez złudzeń, widoczne zło. Zadziwiające, jak wyraźnie rzuca się w oczy. Zdumiewa, że inni tego nie widzą, nie słyszą ludzkiego krzyku, bólu i rozpaczy. Przywykli? Nie ma szarości. Jest czerń i biel. Bardzo drobne płytki mozaiki. W wielu, bardzo wielu sytuacjach, które z daleka wyglądają na szare.
Doskonale, bez złudzeń powinno być dostrzegane każde zło. Także – może przede wszystkim – to, które sama czynię. Ale nie wolno nie dostrzegać światła. Nie wolno nie dostrzec lśniącej bieli. To ona odbija światło. Czerń je tylko pochłania.
Może trzeba powyrywać czarne płytki, zastąpić białymi? A wiesz na pewno, że trzeba? Wiesz na pewno, że Ty sam odbijasz Światło, zamiast je pochłaniać? Od wyboru płytek jest tylko Bóg. Tylko On wie.
Nie wolno w zapale rugowania zła niszczyć ludzi. Nigdy, nigdzie i w żadnych okolicznościach. Każdy człowiek jest świątynią Boga i Jego obrazem. Ten, kto zabija człowieka – odbiera mu życie, zabija nadzieję – niszczy Jego świątynię. To świętokradztwo.
Kościół Bosko-ludzki. Kościół święty i niedoskonały zarazem. Kościół który czasem boli – i który jest znakiem wewnętrznego zjednoczenia ludzi z Bogiem i między sobą[3]. Taki jak jest – jest narzędziem Chrystusa.
Podobało się jednak Bogu uświęcić i zbawiać ludzi nie pojedynczo, z wykluczeniem wszelkiej wzajemnej między nimi więzi, lecz uczynić z nich lud.[4] Dlaczego? Może dlatego, że jesteśmy stworzeni na Jego obraz, a On jest wspólnotą Osób. Może dlatego, że jest Miłością, a miłość nigdy nie zamyka się w sobie i na sobie, ale chce się dzielić. Może dlatego, że potrzebujemy siebie, bo do naszej istoty należy kruchość i słabość. W końcu z prochu, nie z granitu, jesteśmy stworzeni.
Ta wspólnota – od zawsze istniejąca w Nim, przygotowywana przez wieki i tysiąclecia – nazywa się Kościołem.